12032035_776210965842043_5449778824452153097_n.jpg

Hong Kong – to nie wycieczka. To ciężka praca

15 grudnia 2015

Pierwsze refleksje z miejsca gdzie Wschód spotyka się z Zachodem, czyli o tym jak Mistrzowie Polski (prawie) zostali Mistrzami Hong Kongu

 Od naszego przyjazdu do Hong Kongu minęły zaledwie cztery dni, a wraz z Kubą Rodziewiczem, jesteśmy już po pierwszym kontrolnym starcie w Mistrzostwach Hong Kongu. Dla obojga z nas, były to pierwsze regaty od czasu MP, ale pierwszy raz na wodzie od wrześniowego ścigania.

 Zaczęliśmy nietypowo, bo od razu od regat. Trochę wedle zasady, której nauczyłam się po powrocie z Kanady – ‘’no time for jet lag” – nie ma obijania, działamy od razu. Mimo dość długiej przerwy w miarę szybko przypomnieliśmy sobie o co w tej zabawie chodzi. Kuba trochę szybciej, ja uznałam, że trochę dramatyczności nie zaszkodzi – gleba jedna, druga… ale koniec końców wyszło całkiem nieźle, a warunki łatwe nie były. Wiatr o sile 10-20 węzłów, płaska woda, okropne szkwały i zmiany. Mówiąc po tutejszemu – gusty and shifty. Jakby przyrównać to do jakiegoś polskiego akwenu, to byłaby to taka, jeszcze gorsza wersja Gdyni gdy wieje od brzegu.

Dwa dni, sześć wyścigów i regaty zakończone na miejscu 2 Kuba i Ja na miejscu 3. Chyba całkiem nieźle!

Wczoraj, przeprawiliśmy się z łódkami do innego portu. Dystans niby podobny do tego z Pucka do Gdyni, ale nasze subiektywne odczucia mówiły nam, że jest to znacznie dalej.

Od dzisiaj trenujemy, wracamy do formy, by za dwa tygodnie mieć o co walczyć. Nie wiem jak Kuba, ale Ja na wycieczkę nie przyjechałam. Czy da się w dwa tygodnie wrócić do mistrzowskiej formy? Tego jeszcze nie wiemy. Nikt jeszcze Mistrzem Świata bez walki nie został.

Co do samego Hong Kongu – robi wrażenie i zdecydowanie różni się od tego do czego przywykliśmy w Europie. Jest po prostu inaczej.

Jutro, trochę przyjemności. Udajemy się do Polskiego Konsulatu na spotkanie Bożonarodzeniowe.

Trzymajcie za nas kciuki!

Magda Kwaśna

foto. www.jacekkwiatkowski.pl